piątek, 23 listopada 2012

"On się chyba z Wami kłóci?"

Aj. Dawno się nie odzywałam. Wybaczcie, ale ostatnio pochłonęło mnie coś innego {drugi blog i związane z nim zobowiązania, ale o tym wkrótce} oraz wirtualne randki z Mężem na Skypie (i wspólne 'granie' Małej Czekoladki z Tatą w piłkę). Na szczęście mamy to udogodnienie, że możemy codziennie się widzieć i słyszeć, dzięki czemu nie tęsknimy tak bardzo za sobą. Ja wiem co u niego, on wie co u mnie, więc jesteśmy dużo spokojniejsi. Chociaż ja nie do końca. Niestety w Tanzanii obecnie jest pora deszczowa, a co za tym idzie jest mnóstwo komarów, w tym także malarycznych. Codziennie, gdy rozmawiamy, widzę jak Duża Czekoladka zabija te wstrętne komarzyska. Na nic moskitiery, na nic spraye przeciwko komarom, one i tak znajdują sposób, by dostać się do środka. Ech. Mam nadzieję, że Mąż nie zachoruje, tak jak w kwietniu. Bleh. Niby wiem, że to jego klimat, że mieszkał tam prawie całe życie, ale jednak wciąż się martwię o tą moją Większą Czekoladkę :(


A co u nas nowego? Bunt {prawie}dwulatka trwa na potęgę. Śmiało mogę powiedzieć, że po wyjeździe Dużej Czekoladki bunt zwiększył się podwójnie. Bartek rządzi, Bartek rozkazuje, Bartek pokazuje swoją złość... a my próbujemy wytłumaczyć mu, że jednak to my tutaj dyktujemy warunki. Z jakim skutkiem? Różnym. Najczęściej kończy się na Czekoladkowym płaczu i naszym pękającym sercu, ale i kamiennej twarzy. Zdajemy sobie sprawę, że Czekoladka stosuje tzw. "próbę sił" i to jest jedyny moment, w którym możemy mu pokazać, kto tu tak naprawdę rządzi. Nie jest to łatwa sztuka, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Przed nami czas wzmożonej cierpliwości, opanowania i zrozumienia Czekoladowych napadów złości. I przede wszystkim zasada:


Hihihi, a co do tytułu. Dzisiaj spotkaliśmy sąsiadkę z góry, która widząc 'grzecznego, słodkiego Bartusia', nie mogła uwierzyć, że to ten sam mały człowiek, który biega z jednego pokoju do drugiego, krzycząc i kłócąc się ze wszystkimi domownikami. No cóż... Udawać to Czekoladka potrafi, ojjjj potrafi...

Gdy tylko Czekoladka uśnie, lecę poczytać co u Was i w końcu pokomentować! :) Buziaki :))))

***

8 komentarzy:

  1. to zrozumiałem ze sie martwisz o meza. Taka choroba to nic fajnego wiec 3mam kciuki by nie zachorował> A te dziadostwo dało sie jakos wytepic! Miłej soboty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, martwię się o niego... ale mam nadzieję, że żaden {a przede wszystkim malaryczny} komar go nie ugryzie :)
      Miłego weekendu :*

      Usuń
  2. Oj, mam nadzieję, że Twój mąż nie zachoruje na malarię! Dużo odporności jemu życzę ;)

    Moje randki też odbywają się przez Skype...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno malaria, to jak u nas grypa - tak mi zawsze Mąż mówi... ale mam nadzieję, że tym razem obędzie się bez choroby :)

      Usuń
  3. Ja tam się nie dziwię, że Bartuś się z Wami kłóci, w końcu to połączenie polskiego i tanzańskiego temperamentu:)

    Współczuję Wam tej rozłąki. Trzymajcie się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe chyba coś w tym jest - ten charakterek nie może być tylko polski ;p Bo to aż nie do pomyślenia, żeby tak rządzić całą rodziną ;p

      Usuń
  4. Oj, jak czytam o buncie to mnie ciarki przechodzą. Mnie już brak sił do tego wymuszania...a tu jeszcze bunt przed nami!

    OdpowiedzUsuń
  5. Też miałyśmy bunt prawie dwulatka, potem stabilizacja i znów teraz jest bunt prawie czterolatki, a raczej pozwalanie sobie i wymuszanie histerią, oszaleć można

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)