środa, 19 września 2012

Maaaan, I did it :)

Dzisiejszy dzień ogłaszam dniem totalnego sukcesu. Gdyby ktoś, jakiś miesiąc temu powiedział, że uda mi się to zrobić, wyśmiałabym go od razu. Nie, w sumie nie wyśmiałabym, tylko ze złością nakrzyczałabym, że nie mam ochoty o tym rozmawiać i że to wcale nie jest takie łatwe, jak się może wydawać. Tym bardziej przy Dziecku. I to nie byle jakim dziecku, bo przy Królu Simbie, który po wylocie Taty, wyjściach Babci i Dziadka do pracy, stał się przylepą Mamy. Towarzyszy mi wszędzie i przy każdej czynności. Nie ma opcji o samodzielnym zrobieniu herbaty, czy skorzystaniu z toalety. No way. Przecież kran w kuchni może w magiczny sposób wciągnąć Mamę do środka i co wtedy? No właśnie. Lepiej mieć obstawę. No, ale tak na poważnie. W dniu dzisiejszym w końcu zamknęłam pewien etap w swoim życiu. Bardzo ciężki i pracochłonny, który okupiony był ponad 2 tygodniowym zarywaniem nocek. I osoba, która nie ma przy sobie takiej Małej Absorbującej Czekoladki nigdy nie zrozumie, jakim kosztem to wszystko się odbywało. (Ach. Czasami z niedowierzaniem czytam wpisy Mam, które mają czas na sprzątanie, prasowanie koszul, lepienie pierożków, komentowanie każdego posta i dodatkowo opiekowanie się dzieckiem. Szczerze PODZIWIAM Oo). I nie chcę, żeby to zabrzmiało, jak zarzut wobec mojego Syna, bo tak nie jest. To nie jego wina, że ma (a właściwie miał) Mamę - studentkę. Kocham go niesamowicie i każdą wolną chwilę spędzam w jego towarzystwie (stąd te zarwane nocki, nota bene tuż obok śpiącego Synka). No, ale teraz... w dniu dzisiejszym śmiało mogę napisać - ADIOS AWF'os :D Praca złożona (z Czekoladką na ręce), teraz czekam na wyniki antyplagiatu i obronę (z czekającym Synkiem pod uczelnią :)). Tak jest. Udało się. Po tych kilku miesiącach totalnego rozbicia, praktycznie sama z dzieckiem, dałam radę ogarnąć ponad 7800 stron przeklętych archiwalnych papierów i napisać, w ciągu niecałego miesiąca, całkiem fajną pracę :) Jestem wielka. I nie ważne, że sama sobie słodzę. I am the best, maaaan! :) I did it! :)))) I nic nie popsuje mi humoru.


Podziękowania należą się :
-mojej Ukochanej Mamie, która pomogła mi w dostarczeniu pracy na uczelnię oraz przy zbieraniu materiałów do pracy,
-mojemu Mężowi, który opiekował się Synkiem (gdy był jeszcze w Polsce) i wspierał mnie w każdym dołującym momencie. Jesteście kochaniiii :*:*:*:*. 

Aaaa... podziękowania dla promotora będą po obronie haha :D:D:D Nie ma co chwalić dnia, przed zachodem słońca.

A, żeby dopełnić ten super dzień, to odwiedził mnie 3, w tym tygodniu, kurier! :))) Wkrótce podzielę się z Wami relacją, o jakie rzeczy wzbogaciło się nasze Czekoladowe Imperium :)))) 

Przesyłam Wam moc energii. Bierzcie i ładujcie się :* Ja się naładuję totalnie za niecały tydzień przy moim Mężżżżżuuuuuuuuuuuuu :*:*:*:*

***

9 komentarzy:

  1. Fajnie czytać coś tak pozytywnego! Jeszcze raz gratuluję!:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj taka pogoda, że nawet kawa z cynamonem nie daje rady z poprawą humoru, zwłaszcza jeśli się ślęczy nad własnymi zaliczeniami z dziwnych przedmiotów, a tu proszę! Ktoś sieje optymizmem i dał radę z pracą i to jeszcze przy Czekoladce :D Gratuluję serdecznie i cóż... ja też tak chcę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszamy do siebie :)

    http://myhomeikea.blogspot.com/
    Artykuły sklepu Ikea !!

    Zapraszamy do obserwowania, wkrótce konkursy,candy i super nagrody !!

    Pozdrawiamy i życzymy miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, sama wiem jaka to ulga po złożeniu pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też się czułam wielka jak przy małym napisałam i obroniłam mgr :) Grunt to wyzwanie - gratuluję i powodzenia na obronie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)