sobota, 16 czerwca 2012

Prawie jak na Titanicu.

Kto jest takim maniakiem Titanica jak ja, doskonale kojarzy tą scenę. Jest to moment puszczania bąka (:D) przez chłopca na pokładzie statku. Normalnie, gdy x lat temu zobaczyłam tą scenę momentalnie zapragnęłam pobawić się taką zabawką (pewnie też taką miałam, ale nie pamiętam ;)), a że głupio, by mi było kupić sobie takiego bączka w moim wieku, to odłożyłam ten pomysł w czasie. I tak teraz, gdy na świecie pojawiła się Moja Mała Czekoladowa Połówka bez obaw mogę realizować każdy, nawet najdziecinniejszy pomysł :)))


Myślę, że Czekoladka nie ma mi tego za złe :) Baaa... obserwując jego zachowanie jestem przekonana, że ma z tego frajdę porównywalną do mojej :))) I tak po ponad 15 latach od premiery filmu Titanic, w naszym domu pojawił się najprawdziwszy z prawdziwych bąąąąąk :]]]]] Szkoda, że na fotce nie widać jak się kręci, bo zdjęcie robione podczas tej czynności (zanim Czekoladka go kopnęła swoją piękną stópką :)).


Nooo może nie do końca taki sam jak w filmie, ale zabawa jest równie fajna :) Bartunia od razu podłapał zabawę i radośnie biega wokół kręcącej się zabawki, raz po raz kopiąc ją z uśmiechem. Dzisiaj rano odkrył, że bączka można podnieść za rączkę bez obawy, że przestanie się kręcić. I tak od dwóch dni w naszym domu rozbrzmiewa radosne buczenie kolorowego bąka :) 


Bąka kupiliśmy w najmniej spodziewanym miejscu, bo w naszym osiedlowym sklepiku :) Oczywiście Babcia Czekoladki nie byłaby sobą, gdyby dodatkowo nie kupiła Wnuczkowi samochodziku (czy ja już wspominałam, że na sklepach z zabawkami powinna znajdować się przekreślona twarz naszej Babci?). I tak Bartunia bogatszy jest o kolejne autko z napędem na tylne koła oraz o brzęczący bączek. 

 
Jak widać koła samochodziku są już lekko sfatygowane, a to przez fascynację  Czekoladki kraksami  typu samochodzik - meble :)))) Takiego mam rozbójnika w domu, no ale takie uroki dzieciństwa, czyż nie :)))?

***




7 komentarzy:

  1. Nie ma to, jak puścić sobie bąka:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. mamy identyczny- Hubert go uwielbia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. My mamy podobnego bączka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby jakieś małe crash-testy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochałam puszczać bąki w dziecińswie...
    ... i tak pozostało mi do dzisiaj :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bąk to świetny prezent :)
    Kupiłam kiedyś Stasiowi na gwiazdkę i był zachwycony. Ale podnosił go tak jak Bartuś właśnie w czasie kręcenia i dość szybko popsuł się tak, że można było go rozpędzić tylko przez jedno mocne naciśnięcie. Nie można już wyjmować drucika z powrotem żeby rozpędzić go bardziej. Pewnie w środku coś się wyrobiło...
    Ale zabawa tak czy owak świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. a my mamy aż dwa bączki. Bo gdy jeden gdzieś przepadnie, to za nim się znajdzie musi być drugi w zastępstwie :)))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)