czwartek, 7 czerwca 2012

Czekoladowa niespodzianka na Dzień Dziecka :)))

No i udało się. Słońce w końcu wyszło zza chmurek i uraczyło nas swoim cudownym widokiem, a co za tym idzie, nareszcie udało nam się zrealizować niespodziankę na Dzień Dziecka :))) Tuż po przedpołudniowej drzemce i po obiadku, razem z Babcią wpakowałyśmy Czekoladkę do samochodowego fotelika i pognałyśmy w "zielone tereny". Bartunia od początku przeczuwał, że coś jest na rzeczy, ale spokojnie i cierpliwie czekał na rozwój wydarzeń (hihihi po jego późniejszych minach mniemam, że się opłaciło :))) 

No, ale dość tych tajemnic, już piszę, cóż to był za prezent. Otóż tak długo przekładaną niespodzianką była wizyta w naszym krakowskim zoo! :))) Od dłuższego czasu planowałyśmy odwiedzić ogród zoologiczny, ale zawsze coś stawało nam na przeszkodzie. Na szczęście w dniu wczorajszym, zaryzykowałyśmy i zdecydowałyśmy się wyruszyć bez względu na pogodę (która nota bene baaaardzo miło nas zaskoczyła oferując słoneczko i ciepłe popołudnie :)). Dodatkowo, zaraz na wejściu spotkała nas kolejna miła niespodzianka, w postaci braku opłat za robienie zdjęć, tak więc jeśli ktoś się waha lub ma błędne informacje z Internetu to już je rozwiewam - NIE MA ŻADNEJ dodatkowej OPŁATY za fotografowanie na terenie krakowskiego zoo (a, że fotki będą to nie podlegało dyskusji :)).


No ok, jeśli to mamy już jasne, to przechodzimy do samego zoo :) Tuż za bramą, po lewej stronie naszym oczom ukazały się przecudnie ubarwione flamingi, które radośnie śpiewały witając nowych gości. Były to pierwsze, ale nie ostatnie zwierzęta, które niesamowicie zaciekawiły Bartusia :)


Kolejnymi, które wywołały w Czekoladce piski i okrzyki radości były maluteńkie, ciekawskie surykatki, nazywane przez Bartula "kotami" haha (swoją drogą wszystko, co wielkością odpowiada kotom nazywane jest tak przez Bartunia :))


Chwile niepewności i lekkiego strachu nastały w momencie niespodziewanego wyłonienia się z zielonkawej wody bardzo sprytnej i szybkiej wydry, która przestraszyła Małą Czekoladkę. Na szczęście po chwili strach przerodził się w fascynację, dlatego przy tym akwarium spędziliśmy kilka dłuższych chwil ;))


I tak spacerując po ogrodzie, natknęliśmy się na głośno klekoczące bociany (zwróćcie uwagę na otwarte dzioby). Po dodaniu odpowiedniego dźwięku można poczuć się jak w mazurskiej wsi ;))


Między naszymi nogami przechadzały się przepięknie upierzone pawie, które dumnie wypinały pierś i prezentowały swój urok. Niestety nie pokazały nam swojego kolorowego ogona w całej krasie, ale i tak zrobiły na nas wrażenie :)


Kilkanaście kroków dalej podziwialiśmy wielbłądy, które wyskubywały trawkę w zasięgu swoich pyszczków. Zwierzaki były tak blisko, że można było dotknąć ich obślinionych nosów :))


Chwilę później Simba pozazdrościł wielbłądom jedzenia i sam stołował się w pobliskiej altance, gdzie  podczas posiłku mógł dowiedzieć się jakie zwierzęta zamieszkują świat (hihihi... ja oczywiście skupiłam się na Afryce <3). Drugim razem karmiliśmy się przy asyście apetycznego skunksa haha :)


Najważniejszym punktem naszych odwiedzin było oczywiście darmowe MINI ZOO. Zdecydowanie to ono zrobiło na Czekoladce największe wrażenie.


Miejsce to, jest istnym rajem dla najmłodszych. Dzieci samodzielnie mogą karmić, dotykać i poznawać z bliska zwierzęta. Oczywiście Bartuś postanowił skorzystać z tego w 100%. 


Jak się okazało największą popularnością ze strony Bartusia cieszyły się świnki morskie. Z wielką radością i przejęciem wrzucał kawałki marchewki do ich zagrody (i o dziwo ani jedna nie trafiła do Czekoladowego buziaczka), złoszcząc się i tupiąc nogami, gdy Mama chciała zabrać go do innych zwierzątek. I tak przy zagrodzie ze świnkami spędziliśmy prawie połowę minizoowego czasu.



Gdy jakimś cudem udawało nam się zabrać Bartusia w inną część mini zoo, Czekoladka (z marchewką w ręku) uciekał z powrotem do swoich ukochanych świnek morskich i wrzucał im jedzonko do zagródki. 




Na szczęście po jakimś czasie przekonaliśmy Czekoladkę, że inne zwierzątka są równie fajne. Bartulek uwierzył w to na tyle, że bez żadnej obawy karmił (Mamy ukochane) świnki wietnamskie. Dobrze, że Babcia czuwała nad bezpieczeństwem wnuczka, bo lada moment Bartul dałby odgryźć sobie swoje Czekoladowe paluszki ;))) Tak rozkochał się w zwierzaczkach.


Teraz ostrzegam, jeśli nie jesteś miłośnikiem świnek przesuń wpis dalej. Musicie mi wybaczyć, ale ta część osób, która mnie zna dłużej doskonale wie, jaką miłością darzę świnki... Dlatego nie może tutaj zabraknąć ich fotek :))) (na dwóch ostatnich fotkach możemy podziwiać ciężarne świnki :)) Niah, niah :))


Poza świnkami morskimi i świnkami wietnamskimi w mini zoo możemy zobaczyć m.in.


Po wyjściu z mini zoo obowiązkowo mycie rączek i ruszamy w dalsze zwiedzanie :)))


A zwiedzanie odbywało się w trzech formach: w rowerku, na nogach lub na rękach u Mamy/Babci. Bartusiowi zdecydowanie najbardziej odpowiadała druga opcja. Baaa... czasami trudno było dogonić Małego Podróżnika, który nabrał takiej ochoty, że podejmował nawet próby ucieczki ;))


I tak dobiegliśmy do innych mieszkańców zoo, którzy z zaciekawieniem obserwowali poczynania Króla. Najzabawniejszym zwierzakiem okazała się kozica, która z radosnym uśmiechem podbiegła do Bartka. Normalnie nie mogłam wyjść z podziwu jak ładnie potrafi się uśmiechać :)))  W podzięce za tak miłe przywitanie, Król Simba włączył specjalnie dla kozicy muzykę ze swojego rowerka :))) Z kolei struś okazał się takim tchórzem, że na dźwięk mruczącego Króla Simby uciekł w najdalszy kąt wybiegu ile sił w nogach. Na szczęście po chwili cierpliwego czekania z powrotem wrócił na swoje stałe miejsce :)))

 
 
strusie jaja ;))

Na zakończenie dotarliśmy do punktu kulminacyjnego, czyli do najważniejszych obywateli zoo. Król Simba w końcu na własne oczy mógł podziwiać zwierzęcego Króla Lwa i jego żonę. Hihihi... Spotkanie niczym w bajce "Król Lew" - Czekoladowy Simba i zwierzęcy Lew.


Drugimi z ważniejszych mieszkańców ogrodu są oczywiście słonie, w tym najważniejsza Citta, która zyskuje coraz większą popularność medialną przez swoje przewidywanie wyników meczów Euro :)) Nie wiem czy wiecie, ale właśnie wczoraj Citta wytypowała, że Polska wygra w piątkowym meczu z Grecją :D


Na deser zostawiłam sobie szympansy i gorylki, które na długo zapadną w mojej pamięci, a w szczególności jeden, który z takim smutkiem przez kratę wystawiał do mnie rękę. Niestety nie udało mi się tego uwiecznić na fotce, nad czym niesamowicie boleję. Chlip, chlip... Po tym widoku w moim sercu zapanował smutek, zdecydowanie takie zwierzęta powinny żyć w środowisku naturalnym... :(((


I tak moi drodzy dotarliśmy do końca naszej relacji. Wybaczcie, ale nie chciałam Was zamęczać większą ilością fotek (a byłoby czym, bo mam ich około 600 :P), dlatego wybrałam tylko kilkanaście, tak by pokazać choć cząstkę tej niesamowitej zwierzęcej społeczności. Muszę przyznać, że opcja z wycieczką do zoo była strzałem w 10, widok zwierzaków wywołał w Czekoladce mnóstwo pozytywnych emocji. Na początku obawiałam się, że może jest jeszcze za mały, ale po paru sekundach byłam pewna, że moje wątpliwości były bezpodstawne. Mini zoo zrobiło na Czekoladce takie wrażenie, że uśmiech nie schodził z jego twarzy. Możliwość samodzielnego karmienia przypadła mu tak do gustu, że z zaangażowaniem i przejęciem wrzucał każdy, nawet najdrobniejszy kawałek marchewki do zagródek.
Z całego serca polecam taki wypad każdemu rodzicowi z dzieckiem, naprawdę super doświadczenie i zabawa :))) My na pewno tam jeszcze wrócimy, w końcu zostały nam jeszcze węże i inne gady do oglądnięcia, ale to za parę lat, gdy Bartuś będzie większy. 

***

9 komentarzy:

  1. Pięknie :) wrażenia i fotki niesamowite :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Super prezent :) Na pewno lepszy niż setna zabawka :)
    My już od dłuższego zcasu nosimy się z zamiarem odwiedzenia zoo. Niestety do najbliższego mamy ok 70 km, więc musi to być całodzienna wyprawa a teraz kiedy nie ma z nami Taty raczej nam się to nie uda.

    OdpowiedzUsuń
  3. jaki śliczny mały Czekoladowy Chłopczyk :) nie widać co prawda buźki, ale główka z "kręciołkami" śliczna, a na pierwszym zdjęciu w tej chustce wygląda świetnie.

    te świnki zrobiły na mnie wielkie wrażenie gdy bylismy w zoo, bawiły się i szalały jak małe szczeniaczki :) słodkie takie stworzonka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny dzien (: i te loczki Bartula- rozbrajające (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna wycieczka! Też muszę się wybrać, bo już chyba z 5 lat nie byłam w ZOO.

    Myślałam, że jesteście z Olkusza:-)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze, jak słyszę o ZOO, to przypomina mi się: Las Vegas, Las Palmas, Las Wolski:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Alez super dzien!! Jeszcze fajne mini zoo jest w okolicy Zatora chyba... Tak cos slyszalam ;) Sliczne ma wlosienki, normalnie sie zakochalam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. oo matko .. jak ja chce do zoo !! malutki pewnie zachwycony ! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)