niedziela, 26 lutego 2012

Chipsi mayai :)

Raaanyyyy. Doczekałam się :) Mój Mąż w końcu zlitował się nad moimi kubkami smakowymi i zrobił mi moje ukochane śniadanko :) Już myślałam, że to nigdy nie nastąpi, ale jednak wczoraj udało mi się uprosić Dużą Czekoladkę o moje ukochane chipsi mayai :) Co prawda, sama obierałam do niego ziemniaki, no, ale czego się nie robi dla takiej pychotki :) Niestety z ugali nie będzie tak łatwo, z racji niepodważalnego argumentu mego Męża odnośnie mojego karmienia piersią... ale i tego kiedyś się doczekam :) Pewnie myślicie, że jestem jakąś wariatką, ale ja naprawdę kocham jedzenie zrobione przez Dużą Czekoladkę. Nie wiem jak On to robi, ale nawet pozornie zwykłe ziemniaki z jajkiem stają się podniebiennym arcydziełem :] Mniaaaam. To danie niesamowicie mocno kojarzy mi się z okresem ciążowym i naszymi wspólnymi śniadankami mmmm :))))

fot. by me - część chipsi mayai mojego Męża, dlatego z ketchupem hehe.
Ok. Po tym bardzo smacznym wstępie przechodzę do czegoś równie miłego, bo Czekoladowego :) A właściwie Babcino-Czekoladowego. Otóż mój sprytny Syneczek i jego równie pomysłowa Babcia wymyślili sobie jakiś czas temu bardzo ciekawą zabawę, która polega na rozwijaniu zmysłu zręcznościowego Małej Czekoladki. Bartunek znajdujący się po ciepłej stronie okna podąża paluszkiem za palcem Babci, która znajduje się po stronie zimnej (no, cóż... ktoś musiał, a że padło na Babcię ;))) i zaczepia Bartulka przytkniętym palcem do szyby. Oczywiście Bartusia nie trzeba długo zachęcać do tej zabawy. Z ciekawością dotyka zimnej szyby z nadzieję, że w końcu uda mu się dotknąć ciepłego palca Babci... Być może dla wielu osób to jest nic, ale dla mnie - Matki - to duże Czekoladowe osiągnięcie. Do niedawna Bartunek dotykał okna całą dłonią, a od jakiegoś miesiąca robi to za pomocą paluszka :))))) Dziwnym trafem celowanie do mojego nosa opanował duuuużo wcześniej ;)))) Ała ;)


***
Przypominam o giveaway, w którym do zgarnięcia są buciki Stonz Wear oraz torba ekologiczna. Po więcej szczegółów odsyłam TUTAJ.


***

6 komentarzy:

  1. Smakowicie wygląda to Twoje śniadanko :) też chcę przepis :D
    A Bartulek zdolny- nie ma co :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihihi, kochane moje, ale tutaj nie ma o czym pisać. Najpierw trzeba obsmażyć ziemniaki na oleju/oliwie, dodać przyprawy i zalać wszystko jajkiem :) Pozornie zwykły omlet, ale jak ja go robię to jakoś tak nie smakuje... Nie wiem czemu :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też tak mam, że jak mi coś zrobi mój mąż to jakoś lepiej mi to smakuje i nie jest to kwestia mojego kulinarnego lenistwa wcale:) A że mój małżonek ostatnio mnie rozpieszcza to inna sprawa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. o mamo, az musze skomentowac! moj narzeczony [z Tanzanii;))] niejednokrotnie serwowal mi to danie na kolacje [np. wczoraj:P]. nie bylam nawet swiadoma, ze to ma jakas nazwe i ze jest hmmm... tanzanskie:P zylam w nieswiadomosci- myslalam, ze poprostu z braku laku takie polaczenie:) zaraz go okrzycze, ze mnie nie oswiecil:P

    ... tez mi [niestety] bardzo smakuje!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. no ladne rzeczy!!! moj [tanzanski:)))] narzeczony czesto serwuje mi to danie [smakuje wysmienicie, mimo ze to 'tylko' frytki z jajkiem...]. nie mialam swiadomosci nawet, ze ma ono swoja nazwe i ze jest... tanzanskie! LOL! myslalam, ze powstaje z tzw. braku laku:P musze go chyba okrzyczec, ze mnie nie oswiecil!;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)